Jacek Kaczmarski

Lady Winterfell (Wiersze Lodu i Ognia)

https://youtu.be/B-Va_Boue9c?si=ZIbLHMLhMRwoPdgs słowa: Marek Kaczkowski (z tomiku „Wiersze Lodu i Ognia”) muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka a                       C                    d            C      E a e e d c e     g e e d c e    d e f e f e       h e e d c h        (nuty – instrumental)                                  C                    G                               a Tak! Słodkim, ufnym i beztroskim dzieckiem byłam,                            C                            G                          a gdy los mnie powiódł z Winterfell w szeroki świat                           F                       G                        a i  w słowa z pieśni bardów i tak ślepo wierzyłam,                  F                      G                       a w ludzi i serca kryształowe ich bez wad. F               G                  a Z myślami w sagach o damach i rycerzach,                      F                              G                C G a i z dłońmi pośród haftów, wstążek i koronek                         F                            G                                    a W stolicy, w zamkach jej wyniosłych, w zimnych wieżach,                        F                            G                              a szukałam świata z tych dziecięcych snów i mrzonek.            a                                                       e Królewska przystań zmienia sny w nadzieje płowe,                     a                                                 e i poszło strasznie to co miało iść tak gładko                    C                                           G Czule czesałaś moje włosy kasztanowe,                                  d                          E                       a lecz mnie przed życiem nie ostrzegłaś droga matko! d                                                  a Nadzieja szczęścia w wirze zdarzeń się zatarła,                   d                                          a         i wiara w ludzi już na zawsze utracona.                           F                                       a W końcu wrogowie wydali mnie za Karła,                   F            F0                     E a przyjaciele – o ironio – za Boltona! C                    G                                 a I opuściły dawne sny mnie, dawne mrzonki                  d                                E                     a gdy za naiwność własnym bólem zapłaciłam,                        F                          G             C G a więc pożegnałam hafty, wstążki i koronki                 F                     F0                          E i pożegnałam Sansę        którą kiedyś byłam! a                                               e Może z litości oszczędziła mnie Królowa                      a                                                  e lub nie umiała we mnie dostrzec zagrożenia.      F           a                    F                    a A ja chłonęłam jej intrygi, czyny, słowa                    F   

Lady Winterfell (Wiersze Lodu i Ognia) Read More »

Mur (Wiersze lodu i ognia)

tekst: Marek Kaczkowski, z tomiku „Wiersze Lodu i Ognia” muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka Spójrz na bezkresy białe i ponure,                e widzisz jak bladość malują na twarzach?                 e h Bezbrzeżna przestrzeń tam, w Kraju za Murem       e a h e przecież spokojna, więc czemu przeraża?   e h e W wamsach i skórach bezpieczny się czujesz, uśpiony ciepłem zbyt długiego lata, gdy już w powietrzu złowieszczo wibruje, zimne, mordercze tchnienie antyświata. Bezwzględny obraz złowróżbnych kontrastów wyraźniej widać tu, na Muru szczycie. Przed Tobą rychłej hekatomby zwiastun za Tobą nasze błahe, mrówcze życie: 2) Ludzie w ich błogiej codziennej udręce,                               e C G D w prostych marzeniach, w pogoni za szczęściem. e C G D Lordowie ufni w grę, która się toczy,                                    a G e D snujący wizje zwycięstw i wszechmocy.                              a e C D e Zbożni septoni, zbrojni w słowa Wiary. Łupiący zbóje, złupione ofiary. Dzielni, szlachetni lub podli rycerze. Kupcy odziani pieniądza pancerzem. Złote pałace na wyniosłych stokach                         C G D e Dziewki i zbiry w zaułkach, w rynsztokach. C G H e Kowale żalu i karczmarze nędzy,                             C G D e septy rozpaczy, wojenni włóczędzy.                         C e C D e (C D e) W pajęczej sieci spraw, dążeń, nadziei, w bezwiednych szlakach własnych odysei. W szczerych pragnieniach i w przepastnych złościach w szlachetnych walkach, w pustych namiętnościach. W wojnach o schedy, w nieustannych bojach a po nich w klęskach, w triumfach lub pokojach. Na wyspach szczęścia, w odmętach zwątpienia, W spokojnych falach, w zwodniczych złudzeniach. Czasem w leniwej sielance oraczów, częściej w zgryzocie, w chorobie i w płaczu. W ciągłej litanii złorzeczeń i knowań, klęsk nieuchronnych, wiecznych rozczarowań. W wyrokach bogów, komet, przepowiedni, w chwilach odświętnych i w chwilach powszednich. W mrowisku życia, w korytarzach losu, w niezłomnym rytmie owadzich kosmosów. 3) I jak mogliśmy uwierzyć tak łatwo, że to na zawsze rzeczywistość dana? O ten mdły opar, o to brudne światło będziemy jeszcze błagać na kolanach. Gdy już nas wyrwie z niemego letargu, złudnej pewności zastanego świata, Inwazja Innych, Wędrowców i snarków co gdzieś za Murem wzbierała przez lata. I za ten żywot marny i pokraczny, trzeba nam będzie cenę krwi zapłacić. Wszystko co przyszło wysiłkiem nieznacznym, szczerze się ceni dopiero gdy traci.

Mur (Wiersze lodu i ognia) Read More »

Drzewo pieśniarzy

Marcin 'Baltazar’ Gąbka, 05.11.2024 W teraźniejszym mieście przyszłości, w ciasnym mieście globalnej wioski, w gęstej miejskiej przestrzeni cyfrowej, w sieci ulic światłowodowej zostało tylko kilka żywych drzew. Osmolonych od spalin oddechu, wymijanych przez tryby pośpiechu, wzrastających nieśpiesznie ku niebu wśród bilbordów klikbajtów i trendów, niepochopnie świat obserwujących, soku treścią ożywczą łączących sieć korzeni co gości w przeszłości z gałęziami co prą ku przyszłości. Drzewo pieśniarzy, drzewo pieśniarzy! Szumi wbrew obronnym murom ścian wieżowców przed wiatrami cichych refleksji. Rośnie wbrew infrastukturom sztucznych ozdób z fabryk sztucznej inteligencji. Nuci wbrew zatkanym uszom przez słuchawki rolek, trendów, newsów bez treści. Śpiewa wbrew przechodniów sznurom, przeganianych stresem aby czas w czasie zmieścić. Drzewo pieśniarzy, drzewo pieśniarzy! Czasem związany ekranem przechodzień głową w pień jego chropawy ugodzi, ekran upuści co zmysłów powrozem. Podniesie swe oczy na moment by ujrzeć, zadumnie się krótko przelotnie i pójdzie. Czasem turysta tryby zostawi, oknem urlopu skoczy na trawę, dzikość konarów w zachwyt go wprawi. Z drzewem selfi więc strzeli – niech słynie! W śpiesznych kliknięć galerii zaginie. Czasem zmęczony miastem mieszkaniec dotknie, posłucha, poczuje, przystanie: małą gałązkę cichutko ułamie. Pieśni pęd wolnorosły pogładzi, szczep w donicy domostwa zasadzi. Wyrośnie jeszcze jedno z żywych drzew i człowiek będzie nosił jego śpiew. W sieci ulic światłowodowej w gęstej miejskiej przestrzeni cyfrowej w ciasnym mieście globalnej wioski W teraźniejszym mieście przyszłości Może ktoś go usłyszy zrozumie może wraz z nim pieśń swą zaszumi.

Drzewo pieśniarzy Read More »

Ballada o wędrówce Mędrca Baltazara

Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Stryszewo 27.12.2022 kapodaster IV (cis-mol) a     d a G a    (x 2) 1) Tak już czasem bywa, że patrzących w gwiazdy                 a nie nasyca to, czym się nasyca wokół każdy.                      d a G a Nie  znajdują szczęścia w ludziach i zdarzeniach,              a poszukując ciągle sensu ziemskiego istnienia.                   d a G a Matka mnie uczyła w niebo głos kierować,                                        d C d a więc w kosmosu toń wpatrzony w noc szeptałem słowa,               d a G a w dzień zaś, pośród ludzi zapatrzonych w ziemię,                           d C d a w samotności się błąkałem, taszcząc pytań brzemię.                     d a G a Aż spotkałem mistrzów, co mi ukazali                                   a G a G a tę jedyną gwiazdę, lśniącą jak drogowskaz w dali,           a G C G a G a obiecując szczęście wieczne za nagrodę,                             a G a G a gdy zostawię marność życia, idąc za nią w drogę.             a G C G a G a Zebraliśmy astrologów karawanę                                           d C d a i na zachód ruszyliśmy w strony obiecane,                          d C d a C G a różnobarwni, ale jednej myśli wierni,                                   d C d a śpiew na ustach niosąc i wspólnotę serc płomiennych. d C d a C G a Pewnej nocy w drodze, w czasie mojej straży,                 a w nikłym świetle gwiazdy oglądałem śpiące twarze.      d a G a Odciśnięte na nich boleść i cierpienie                                    a pierwsze ziarna zwątpień w wiary mej zasiały ziemię.   d a G a Lecz za późno było bym zawrócił z drogi              ,                              d C d a wierząc że to nie przypadek wypchnął mnie za progi,    d a G a raz chwyconą wiarę w worek mirry kładąc,                        d C d a omijałem skrzyżowania, wierny gwiazdy śladom.            d a G a       (slow) ref. w miejscu spotkania czekał na nas zwykły dom                               F G a doświadczenie nazbyt namacalne                          F G a prawdy nader niepojętej                                           F G a obietnica niedostępnych wymiarów                      F G a odbita w matowym lustrze tkanki                           F G a wieczna potęga nakreślona łzą                                F G a na mokrym policzku dziecka                      F G a wiara w metafizyczny sens                        F G a podana na brudnej tacy materii               F G a a     d a G a    (x 2) 2) Pielgrzymując z pasją wracaliśmy społem,                          a grając w drodze pieśni wzniosłe, mocne i wesołe.          d a G a Napotkanym ludziom świadczyliśmy z żarem                    a o spotkaniu z wiecznym królem i o jego chwale.                              d a G a Lecz nocami oczu wciąż nie mogłem zmrużyć,                   d C d a pod natłokiem ciągłych pytań o sens mej podróży.        d a G a Niczym światło w liściach igrające z cieniem,                      d C d a w moim sercu bój toczyła wiara ze zwątpieniem.            d a G a Wciąż kochałem barwy, dźwięki karawany,                        a G a G a wciąż pragnąłem raju, który był mi obiecany,                    a G C G a G a ale coraz częściej szedłem na uboczu,                                  a G a G a łowiąc innych dróg bezmiary studnią czujnych oczu.      a G C G a G a Wielkie prawdy gwiazdy, wielka miłość Króla,                   d C d a zbyt koślawo odbijały się w pielgrzymki bólach.                               d C d a C G a Nazbyt długo kłamstwem sam syciłem siebie,                  d C d a jedną stopą tkwiąc na ziemi, drugą w złudnym niebie.  d C d a C G a     (slow) W końcu na decyzję trudną przyszła pora:                          a pożegnałem z  ciężkim sercem Kacpra i Melchiora          d a G a i ruszyłem, błądząc sam wśród skał i głazów,                     a bo nie miałem odtąd gwiazdy jako drogowskazu.           d a G a Już nie szukam prawdy wiecznej, niepojętej;                   d C d a wypatruję małych kwiatów szczęścia za zakrętem,         d a G a nie wie jednak umysł, kędy iść w nieznane,                       d C d a kiedy serce wciąż pracuje w rytmie karawany.                 d a G a Ciągle dźwięczą w duszy pieśni pielgrzymkowe,                                              a G a G a przez co trudno mi przemówić swoim własnym słowem             .              a G C G a G a Ciągle pachnie mirra w złoconej stajence,                                          a G a G a ale ja umyłem od niej swoje puste  ręce.                                           a G C G a G a Nie wiem jak nadrobić utracone lata                                     d C d a i czy znajdę kąt dla siebie pośród stepów świata,            d C d a C G a czy napotkam kogoś, kto podąży ze mną                            d C d a i pochodnią mi rozjaśni drogę moją ciemną?                     d C d a C G a     ref2) inni wciąż będą pamiętać tylko pierwszą część mej podróży       F G a słowem z ambon farbą na płótnach                                      F G a nutą w kolędach rzeźbą w stajenkach                                  F G a utkają relikwie świętego mędrca ze wschodu                   F G a króla Baltazara jednego z trzech                                              F G a a przecież nawet me imię to baśń                           F G a pergamin zachował tylko strzęp mojej drogi      F G a szukajcie mnie na myśli bezdrożach                       F G a gdzie znika utarty wiary szlak                                    F G a

Ballada o wędrówce Mędrca Baltazara Read More »

Fundamenty

tekst i muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka, 2020 – 21.03.2021 kapodaster II (fis-mol) 1) Wybudowałem pałac               a F G a G w koronie smukłych wież            a F G a (F G) Precyzja doskonała                       a F G a G wpisana w niego jest.                   a F G a We wrotach zaproszenie             d a na ścianach ikon śpiew                F G E w półmroku pod sklepieniem   d a F potęga siedmiu nieb.                   a F G a Lecz tam gdzie wsparte kolumn bazy     d a F E na których pałac trwa rozpięty                 d a F E wkopano w ziemię stare głazy                  a G a G Fundamenty.                                                  a G e a 2) W nich piękno i ohyda             b Fis Gis b Gis nieociosanych brył                        b Fis Gis b (Fis Gis) Więc ich surowy widok                b Fis Gis b Gis zgorszeniem wielu był.                b Fis Gis b Tak – ich potędze pałac                 dis b zawdzięczał duszę swą                 Fis Gis F Lecz ich istotą skała,                      dis b Fis i z niej ich hart się wziął.                b Fis Gis b W ich tajemności tkwiła chwała              dis b Fis F wciąż opiewana w księgach świętych    dis b Fis F gdyż krew poświęceń zespalała              b Gis b Gis fundamenty.                                                  b Gis f b 3) Z potęgą zaś pałacu                 h G A h A monarchów wykwitł blichtr        h G A h (G A) i wyssał szarym masom               h G A h A co niegdyś było ich.                       h G A h W wykwicie było piękno              e h lecz za nim szpetny cień              G A Fis co pchał ku fundamentom         e h G me myśli z dnia na dzień.             h G A h Ich kształt pozycje ścian wytyczał           e h G Fis i w ciasnej formie pałac pętał,                  e h G Fis Więc były wszelkich zmian granicą         h A h A fundamenty                                                   h A fis h 4) Aż z czasem sam zwątpiłem       c Gis B c B w konieczność ciężkich brył        c Gis B c (Gis B) i myśl się pojawiła                          c Gis B c B że błąd w nich zawsze tkwił       c Gis B c Usunąć fundamenty!                                   f c to się uczynić da,                                         Gis B G gmach przetrwa wszak nietknięty           f c Gis gdyż kościec ziemi trwa!                            c Gis B c Więc wgryzłszy się jak termit w skałę    f c Gis G spełniłem zamysł przedsięwzięty           f c Gis G i ścian potędze odebrałem                         c B c B fundamenty.                                                    c B g c 5) Lecz trząść się jęły łuki                  cis A H cis H i chylić piony ścian                          cis A H cis (A H) aż runął pałac hukiem                   cis A H cis H z nim wizja ma i plan.                    cis A H cis Gdy cień pałacu prysnął              fis cis tłum wkroczył w światła blask   A H Gis i wszedł na gruzowisko                fis cis A bo poznał nowy czas.                    cis A H cis I każdy sięgnął w ruin masę                       fis cis A Gis by znaleźć  własny skarb w odmętach   fis cis A Gis i począć wznosić na nim własne                cis H cis H fundamenty.                                                    cis H gis cis

Fundamenty Read More »

Kury Tanie (przeróbka „Cromwella”)

słowa: Marcin 'Baltazar’ Gąbka 2019, przeróbka „Cromwella” Jacka Kaczmarskiegomuzyka: Jacek Kaczmarski Idą na Londyn, idą kury tanie!                       eSiłą ich cena oraz lęk przed głodem.Lęk rodzi popyt, a popyt smażalnie;idą nakarmić chrześcijan chrześcijaniedrobiem miast mlekiem czy miodem!        C D E Bronią się jeszcze wciąż wegetarianie,nie tyle zdrowia żal im co kurczaków.Żal płynie z serca, a z serc zlitowanie,lecz nie litości pragną kury tanie:chcą równych praw i dla ptaków! Dowodem na to, że drób jest jedzony       a G  a G ajest rozrost sieci KFC okrutny:nie może bar ten zachować koronyskoro przez kury został osądzonyi sądzą go własne produkty!                       F G A Jak zwykle chaos jest przy tym i pieprznik,     a G  a G afolwark zwierzęcy karty wszak rozdziela,o swoją przyszłość troszczy się KFCi by usprawnić transport kurzych piersizatrudnia doń DHL-a.                                            F G A Tiry siadają na kołach sflaczałych:                         etransportów drobiu wreszcie kres nastanie!Dla zniewolonych zwierząt wzór wspaniały –opony świnie wszak poprzegryzałyi wielkie słychać gdakanie!                                      C D E Wszystko to wiary, nadziei jest znakiem               a G  a G agdy bar KFC nie ma już swej floty:wieprz się mianuje naczelnym zwierzakiem,świnie zdobyczne zżerają kurczaki,ofiary kurzej ślepoty!                                                F G A Idą na Londyn, idą kury tanie!                       e

Kury Tanie (przeróbka „Cromwella”) Read More »

Odłożyłem życie na potem

słowa i muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Niemcy, Bernau am Berin, 04.07.2019 Ref) Odłożyłem życie na potem               h G h i zamknąłem je w czarnej komodzie.        G G A h Odłożyłem życie na potem                        h G h by przeczekać je w źródlanej wodzie.      G G A h h h A 1) Przecież jutro wyciągnę je z głębi,                      D A wprawię struny w brzmień barwną symfonię,      e D A przecież przyjdzie czas wyjrzeć z przerębli          e h oceanu straconych szans wspomnień.                  e G Fis ref. 2) Przecież jutro odkurzę mu płytę,                       D A przecież gryf chwycę w skostniałe dłonie,          G G A h usta w twarzy z warstw skóry obmytej                  e h nazwą z wiarę początkiem mój koniec.                 e G Fis ref. 3) Przecież jutro przekręcę w nim klucze,            D A by nastroić, co tak wypaczone,                               G G A h przecież –  wierzcie – ja z toni powrócę,                e h gdy jej przesyt jak gąbka pochłonę.                       e G Fis ref. 4) Przecież jutro dobędę zeń brzmienia –            D A – za to jutro ,co dzieckiem wieczności.                 G G A h Na powierzchnię co wszak się nie zmienia          e h wyjdę jako topielec z ciemności.                            e G Fis Ref fin) I nie wierząc, że grać już nie umiem,        h G h dłonią płetwiastą gryfu nie chwycę,                      G G A h zakrztuszony powietrzem, zrozumiem                  h G h i w wieczystą zanurzę się ciszę.                              G G A h ref fin)

Odłożyłem życie na potem Read More »

Rozstaj

tekst: Marcin 'Baltazar’ Gąbka, wiosna 2019 muzyka: Kruk Changer (Jakub Stępniewski) kapodaster II (D-dur), grane w stroju D-drop (struna E6 przestrojona w dół do dźwięku D) 1) Na rozstaju kończy się gościniec        C D e…. za rozstajem ścieżek rój się mrowi nad rozstajem sępów tańczy wieniec słońce pełznie wciąż ku zachodowi Na rozstaju skrawek czystej ziemi za rozstajem knieje i wąwozy Dookoła gąszcz splątanych cieni zaczajony w dziczy zamysł Boży.   2) Na rozstaju śladów stóp obfitość słusznej ścieżki niepewnością spiętych za rozstajem wiele dróg donikąd mknących przez wzniesienia i zakręty. Pod rozstajem ziemia matka stara a na rozstaj nieustannie nowe liście z drzew spadają w rytm zegara wieńcem okalając moją głowę 3) Poprzez rozstaj ludzi sunie wielu jedni chyżo, inni z opóźnieniem owi głosząc najsłuszniejszy z celów tamci milcząc, jako na stracenie Za rozstajem nikną w ścieżek wstęgach choć bez map i słów na drogowskazach bo w rozstaju nie chcą tkwić obcęgach łudząc się pieśniami o oazach 4) Spod rozstaju pełznie bluszcz  spiralą i owija moich stóp bastiony miesza się z tęsknotą strach przed dalą pod koroną z liści nieskończonych Nad rozstajem niebo mrok okolił rozstaj wzrokiem pustym w krąg przemierzam zmierzch zaciera skraje dróg powoli ni być tu ni iść stąd nie zamierzam.

Rozstaj Read More »

Poczekalnia 50 lat później

tekst Marcin 'Baltazar’ Gąbka, sierpień 2018, edytowane 2024 przeróbka utworu Jacka Kaczmarskiego „Poczekalnia” 1) Siedzieliśmy w poczekalni (w końcu komu stać się chce?      d A7 d Jak przyjedzie pociąg, przecież nam znać da się);                        C A7 Można zatem przejrzeć insta, albo wrzucić jakiś mem                d A7 d Bo nikt nie wie, kiedy zasięg zginie w trasie!                                  C A7 Aż w smartfonach powiadomień dźwięki się zaczęły nieść        d C Więc rzucamy się do wyjścia na perony,                                         B A Ale w miejscu zatrzymała nas ich nieprzyjemna treść:                d C B A – To nie wasz pociąg – ogłosiły telefony.                                         B A Uwierzyliśmy telefonom –                  d C d Uprzejmie wszak ostrzegły nas;        A d Po co stać w deszczu na peronie,     d C F A7 Skoro przed nami jeszcze czas?        d C d 2) Snapchat szybko znudził nam się, nuda zagroziła nam, Zaczęliśmy komentować i tweetować; Ktoś rozpętał gównoburzę, lajkowali tu i tam, Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy. Wtem czujemy znów wibracje, to wysłano nową wieść , Więc ospale wszyscy razem z ławek wstali Ale w miejscu nas wstrzymała przeczytana znowu treść: – To nie wasz pociąg – w nowym stories napisali… Uwierzyliśmy telefonom – Przejrzeć tiktoka – dobra rzecz. Po co stać w deszczu na peronie zamiast się znów zagłębić w sieć? 3) Po marzeniach przyszła kolej na pornosy oraz gry, Które dały nam zapomnieć o czekaniu, Gdy tymczasem za oknami n-ty już się puszył świt I poczuliśmy się trochę oszukani. Więc gdy znowu powiadomień dźwięk się w hali począł nieść – W garść się wzięliśmy i dalej! – na perony! Lecz na progu nas wstrzymała już nam dobrze znana treść – To nie wasz pociąg! – Ogłosiły telefony. Uwierzyliśmy telefonom – W końcu nie było nam tak źle. Po co stać w deszczu na peronie, gdzie nawet ekran nam się tnie? 4) Uderzyło nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg, A już wiele, wiele minut przeminęło! I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk – Zadziwieni, kiedy nam baterię wcięło; Wybiegamy na perony, tam pociągów stoi sześć, ale każdy z nas się błąka zagubiony nikt z nas nie wie, gdzie się udać, oraz w jaki wagon wejść, bo się nam rozładowały telefony… I z lękiem się zapatrzyliśmy w świat znad ekranu, z obcej bajki… I w duszach swych przeklinaliśmy Nie wzięte w drogę powerbanki…..

Poczekalnia 50 lat później Read More »

Na morza skraj

e G D     e G D     e G D     e G D e 1) Od wielu dni wiatr okręt pchał      e G przez toni czerń i piany biel,              D e aż nasz kapitan wskazał w dal          e G i krzyknął: „chłopcy! Oto cel! ”           D H I w oczach nam zawitał lęk                 C D e (D) e i w krtani mi wstrzymało dech,           C D e (D) e bom płynął wierząc w złota brzęk,    C D e (D) e  choć rejs ten zawsze ścigał pech!     C D e ref) Bo statek nasz płynie aż na morza skraj        e D e a nasz kapitan ślepo wierzy, że                               G D G za krańcem świata czeka piekło albo raj              a H C D G i tylko czemu nas tam zabrać chce?                      a H e e D e D e D e 2) Ten rejs miał wszak zwyczajny być i nic nie wskazywało, że ujrzymy horyzontu nić jak na spotkanie łajby mknie. Kapitan krzyknął: „żagle staw! Przekroczyć pora morza kres! Poznamy na czym stoi świat i jaki cel istnienia jest!” ref) 3) Już brzmiał nam w uszach straszny huk gdy patrzyliśmy, jak wśród fal toń morska się wygina w łuk i spada w niezgłębioną dal. Bez ruchu stałem niczym maszt choć nas do lin kapitał gnał, bo śmierć już śmiała nam się w twarz a każdy z nas żyć jeszcze chciał. ref) 4) Aż zakrzyknąłem: „cała wstecz!” I rzuciliśmy się do lin. Popchnąłem kapitana precz, skręcając ster wśród wiatru drwin. Kapitan wrzeszczał: „dosyć, stać! Ta szansa nie powróci już! Czyż nikt z was nie chce prawdy znać co kryje się za krańcem mórz?!” ref) 5) Kapitan wstał i walczyć chciał a szarpał się jak dziki koń, więc spętaliśmy go na schwał i w morską cisnęliśmy toń. Już na krawędzi statek mknął i nie wiem kto nas wtedy wiódł, że dało się obrócić go i uciec z tych przeklętych wód. ref) Bo statek nasz płynął aż na morza skraj             e D e a nasz kapitan ślepo wierzył, że                                   G D G za krańcem świata czeka na nas piekło albo raj       a H C D G ale już nas tam nie zabierze, nie!                                  a H e 6) Wróciwszy na kochany ląd, przeklęty sprzedaliśmy jacht ze złotem każdy odszedł stąd pożegnaliśmy przygód smak Bo pieprzyć prawdę, pieprzyć świat cel życia i przed śmiercią strach gdy złota mam na wiele lat a w ustach czuję rumu smak ref) I tylko nocą mnie nawiedza morza skraj     e D e a sen przerywa myśl natrętna, że                        G D e na końcu życia czeka piekło albo raj                   a H C D G i każdy dzień do tego celu zbliża mnie,              a H e i każdy dzień do tego celu zbliża mnie…            C D e e G D     e G D     e G D     e G D e

Na morza skraj Read More »