teskt i chwyty

Fundamenty

tekst i muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka, 2020 – 21.03.2021 kapodaster II (fis-mol) 1) Wybudowałem pałac               a F G a G w koronie smukłych wież            a F G a (F G) Precyzja doskonała                       a F G a G wpisana w niego jest.                   a F G a We wrotach zaproszenie             d a na ścianach ikon śpiew                F G E w półmroku pod sklepieniem   d a F potęga siedmiu nieb.                   a F G a Lecz tam gdzie wsparte kolumn bazy     d a F E na których pałac trwa rozpięty                 d a F E wkopano w ziemię stare głazy                  a G a G Fundamenty.                                                  a G e a 2) W nich piękno i ohyda             b Fis Gis b Gis nieociosanych brył                        b Fis Gis b (Fis Gis) Więc ich surowy widok                b Fis Gis b Gis zgorszeniem wielu był.                b Fis Gis b Tak – ich potędze pałac                 dis b zawdzięczał duszę swą                 Fis Gis F Lecz ich istotą skała,                      dis b Fis i z niej ich hart się wziął.                b Fis Gis b W ich tajemności tkwiła chwała              dis b Fis F wciąż opiewana w księgach świętych    dis b Fis F gdyż krew poświęceń zespalała              b Gis b Gis fundamenty.                                                  b Gis f b 3) Z potęgą zaś pałacu                 h G A h A monarchów wykwitł blichtr        h G A h (G A) i wyssał szarym masom               h G A h A co niegdyś było ich.                       h G A h W wykwicie było piękno              e h lecz za nim szpetny cień              G A Fis co pchał ku fundamentom         e h G me myśli z dnia na dzień.             h G A h Ich kształt pozycje ścian wytyczał           e h G Fis i w ciasnej formie pałac pętał,                  e h G Fis Więc były wszelkich zmian granicą         h A h A fundamenty                                                   h A fis h 4) Aż z czasem sam zwątpiłem       c Gis B c B w konieczność ciężkich brył        c Gis B c (Gis B) i myśl się pojawiła                          c Gis B c B że błąd w nich zawsze tkwił       c Gis B c Usunąć fundamenty!                                   f c to się uczynić da,                                         Gis B G gmach przetrwa wszak nietknięty           f c Gis gdyż kościec ziemi trwa!                            c Gis B c Więc wgryzłszy się jak termit w skałę    f c Gis G spełniłem zamysł przedsięwzięty           f c Gis G i ścian potędze odebrałem                         c B c B fundamenty.                                                    c B g c 5) Lecz trząść się jęły łuki                  cis A H cis H i chylić piony ścian                          cis A H cis (A H) aż runął pałac hukiem                   cis A H cis H z nim wizja ma i plan.                    cis A H cis Gdy cień pałacu prysnął              fis cis tłum wkroczył w światła blask   A H Gis i wszedł na gruzowisko                fis cis A bo poznał nowy czas.                    cis A H cis I każdy sięgnął w ruin masę                       fis cis A Gis by znaleźć  własny skarb w odmętach   fis cis A Gis i począć wznosić na nim własne                cis H cis H fundamenty.                                                    cis H gis cis

Fundamenty Read More »

Kury Tanie (przeróbka „Cromwella”)

słowa: Marcin 'Baltazar’ Gąbka 2019, przeróbka „Cromwella” Jacka Kaczmarskiegomuzyka: Jacek Kaczmarski Idą na Londyn, idą kury tanie!                       eSiłą ich cena oraz lęk przed głodem.Lęk rodzi popyt, a popyt smażalnie;idą nakarmić chrześcijan chrześcijaniedrobiem miast mlekiem czy miodem!        C D E Bronią się jeszcze wciąż wegetarianie,nie tyle zdrowia żal im co kurczaków.Żal płynie z serca, a z serc zlitowanie,lecz nie litości pragną kury tanie:chcą równych praw i dla ptaków! Dowodem na to, że drób jest jedzony       a G  a G ajest rozrost sieci KFC okrutny:nie może bar ten zachować koronyskoro przez kury został osądzonyi sądzą go własne produkty!                       F G A Jak zwykle chaos jest przy tym i pieprznik,     a G  a G afolwark zwierzęcy karty wszak rozdziela,o swoją przyszłość troszczy się KFCi by usprawnić transport kurzych piersizatrudnia doń DHL-a.                                            F G A Tiry siadają na kołach sflaczałych:                         etransportów drobiu wreszcie kres nastanie!Dla zniewolonych zwierząt wzór wspaniały –opony świnie wszak poprzegryzałyi wielkie słychać gdakanie!                                      C D E Wszystko to wiary, nadziei jest znakiem               a G  a G agdy bar KFC nie ma już swej floty:wieprz się mianuje naczelnym zwierzakiem,świnie zdobyczne zżerają kurczaki,ofiary kurzej ślepoty!                                                F G A Idą na Londyn, idą kury tanie!                       e

Kury Tanie (przeróbka „Cromwella”) Read More »

Odłożyłem życie na potem

słowa i muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Niemcy, Bernau am Berin, 04.07.2019 Ref) Odłożyłem życie na potem               h G h i zamknąłem je w czarnej komodzie.        G G A h Odłożyłem życie na potem                        h G h by przeczekać je w źródlanej wodzie.      G G A h h h A 1) Przecież jutro wyciągnę je z głębi,                      D A wprawię struny w brzmień barwną symfonię,      e D A przecież przyjdzie czas wyjrzeć z przerębli          e h oceanu straconych szans wspomnień.                  e G Fis ref. 2) Przecież jutro odkurzę mu płytę,                       D A przecież gryf chwycę w skostniałe dłonie,          G G A h usta w twarzy z warstw skóry obmytej                  e h nazwą z wiarę początkiem mój koniec.                 e G Fis ref. 3) Przecież jutro przekręcę w nim klucze,            D A by nastroić, co tak wypaczone,                               G G A h przecież –  wierzcie – ja z toni powrócę,                e h gdy jej przesyt jak gąbka pochłonę.                       e G Fis ref. 4) Przecież jutro dobędę zeń brzmienia –            D A – za to jutro ,co dzieckiem wieczności.                 G G A h Na powierzchnię co wszak się nie zmienia          e h wyjdę jako topielec z ciemności.                            e G Fis Ref fin) I nie wierząc, że grać już nie umiem,        h G h dłonią płetwiastą gryfu nie chwycę,                      G G A h zakrztuszony powietrzem, zrozumiem                  h G h i w wieczystą zanurzę się ciszę.                              G G A h ref fin)

Odłożyłem życie na potem Read More »

Rozstaj

tekst: Marcin 'Baltazar’ Gąbka, wiosna 2019 muzyka: Kruk Changer (Jakub Stępniewski) kapodaster II (D-dur), grane w stroju D-drop (struna E6 przestrojona w dół do dźwięku D) 1) Na rozstaju kończy się gościniec        C D e…. za rozstajem ścieżek rój się mrowi nad rozstajem sępów tańczy wieniec słońce pełznie wciąż ku zachodowi Na rozstaju skrawek czystej ziemi za rozstajem knieje i wąwozy Dookoła gąszcz splątanych cieni zaczajony w dziczy zamysł Boży.   2) Na rozstaju śladów stóp obfitość słusznej ścieżki niepewnością spiętych za rozstajem wiele dróg donikąd mknących przez wzniesienia i zakręty. Pod rozstajem ziemia matka stara a na rozstaj nieustannie nowe liście z drzew spadają w rytm zegara wieńcem okalając moją głowę 3) Poprzez rozstaj ludzi sunie wielu jedni chyżo, inni z opóźnieniem owi głosząc najsłuszniejszy z celów tamci milcząc, jako na stracenie Za rozstajem nikną w ścieżek wstęgach choć bez map i słów na drogowskazach bo w rozstaju nie chcą tkwić obcęgach łudząc się pieśniami o oazach 4) Spod rozstaju pełznie bluszcz  spiralą i owija moich stóp bastiony miesza się z tęsknotą strach przed dalą pod koroną z liści nieskończonych Nad rozstajem niebo mrok okolił rozstaj wzrokiem pustym w krąg przemierzam zmierzch zaciera skraje dróg powoli ni być tu ni iść stąd nie zamierzam.

Rozstaj Read More »

Ballada o kurierze

Marcin 'Baltazar’ Gąbka, autostrada A2, 2018 1) Był raz gościu, co już nie chciał być życiowym zerem, więc wyjechał raz do Niemiec, by zostać kurierem. Myślał sobie: „praca lekka i płacą grubą kasę”, lecz nie wiedział, że zagubi się na Dieselstrasse. ref) Bo być kurierem, być kurierem bardzo ciężko jest: w końcu musisz się nauczyć co to GPS. 2) Kiedy bak już się opróżnił chyba o połowę, szef popatrzył w nawigację, łapiąc się za głowę: gościu jeździł w lewo, w prawo, od dołu do góry i obczaił w krótkim czasie wszystkie cztery tury! ref) 3) W końcu chłopak się zniechęcił tą robotą marną, zaparkował swego busa pod strażą pożarną. Czterech kurierów ulissesem z dali przyjechało i chłopaka niczym paczkę stamtąd odebrało. ref) 4) Podsumowując: przez sześć godzin męczył tę robotę i z szesnastu paczek przywiózł szesnaście z powrotem. A że drzewa umie przesadzać choćby i błotnikiem to życzymy mu sukcesów w byciu ogrodnikiem. ref)

Ballada o kurierze Read More »

Poczekalnia 50 lat później

tekst Marcin 'Baltazar’ Gąbka, sierpień 2018, edytowane 2024 przeróbka utworu Jacka Kaczmarskiego „Poczekalnia” 1) Siedzieliśmy w poczekalni (w końcu komu stać się chce?      d A7 d Jak przyjedzie pociąg, przecież nam znać da się);                        C A7 Można zatem przejrzeć insta, albo wrzucić jakiś mem                d A7 d Bo nikt nie wie, kiedy zasięg zginie w trasie!                                  C A7 Aż w smartfonach powiadomień dźwięki się zaczęły nieść        d C Więc rzucamy się do wyjścia na perony,                                         B A Ale w miejscu zatrzymała nas ich nieprzyjemna treść:                d C B A – To nie wasz pociąg – ogłosiły telefony.                                         B A Uwierzyliśmy telefonom –                  d C d Uprzejmie wszak ostrzegły nas;        A d Po co stać w deszczu na peronie,     d C F A7 Skoro przed nami jeszcze czas?        d C d 2) Snapchat szybko znudził nam się, nuda zagroziła nam, Zaczęliśmy komentować i tweetować; Ktoś rozpętał gównoburzę, lajkowali tu i tam, Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy. Wtem czujemy znów wibracje, to wysłano nową wieść , Więc ospale wszyscy razem z ławek wstali Ale w miejscu nas wstrzymała przeczytana znowu treść: – To nie wasz pociąg – w nowym stories napisali… Uwierzyliśmy telefonom – Przejrzeć tiktoka – dobra rzecz. Po co stać w deszczu na peronie zamiast się znów zagłębić w sieć? 3) Po marzeniach przyszła kolej na pornosy oraz gry, Które dały nam zapomnieć o czekaniu, Gdy tymczasem za oknami n-ty już się puszył świt I poczuliśmy się trochę oszukani. Więc gdy znowu powiadomień dźwięk się w hali począł nieść – W garść się wzięliśmy i dalej! – na perony! Lecz na progu nas wstrzymała już nam dobrze znana treść – To nie wasz pociąg! – Ogłosiły telefony. Uwierzyliśmy telefonom – W końcu nie było nam tak źle. Po co stać w deszczu na peronie, gdzie nawet ekran nam się tnie? 4) Uderzyło nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg, A już wiele, wiele minut przeminęło! I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk – Zadziwieni, kiedy nam baterię wcięło; Wybiegamy na perony, tam pociągów stoi sześć, ale każdy z nas się błąka zagubiony nikt z nas nie wie, gdzie się udać, oraz w jaki wagon wejść, bo się nam rozładowały telefony… I z lękiem się zapatrzyliśmy w świat znad ekranu, z obcej bajki… I w duszach swych przeklinaliśmy Nie wzięte w drogę powerbanki…..

Poczekalnia 50 lat później Read More »

Na morza skraj

e G D     e G D     e G D     e G D e 1) Od wielu dni wiatr okręt pchał      e G przez toni czerń i piany biel,              D e aż nasz kapitan wskazał w dal          e G i krzyknął: „chłopcy! Oto cel! ”           D H I w oczach nam zawitał lęk                 C D e (D) e i w krtani mi wstrzymało dech,           C D e (D) e bom płynął wierząc w złota brzęk,    C D e (D) e  choć rejs ten zawsze ścigał pech!     C D e ref) Bo statek nasz płynie aż na morza skraj        e D e a nasz kapitan ślepo wierzy, że                               G D G za krańcem świata czeka piekło albo raj              a H C D G i tylko czemu nas tam zabrać chce?                      a H e e D e D e D e 2) Ten rejs miał wszak zwyczajny być i nic nie wskazywało, że ujrzymy horyzontu nić jak na spotkanie łajby mknie. Kapitan krzyknął: „żagle staw! Przekroczyć pora morza kres! Poznamy na czym stoi świat i jaki cel istnienia jest!” ref) 3) Już brzmiał nam w uszach straszny huk gdy patrzyliśmy, jak wśród fal toń morska się wygina w łuk i spada w niezgłębioną dal. Bez ruchu stałem niczym maszt choć nas do lin kapitał gnał, bo śmierć już śmiała nam się w twarz a każdy z nas żyć jeszcze chciał. ref) 4) Aż zakrzyknąłem: „cała wstecz!” I rzuciliśmy się do lin. Popchnąłem kapitana precz, skręcając ster wśród wiatru drwin. Kapitan wrzeszczał: „dosyć, stać! Ta szansa nie powróci już! Czyż nikt z was nie chce prawdy znać co kryje się za krańcem mórz?!” ref) 5) Kapitan wstał i walczyć chciał a szarpał się jak dziki koń, więc spętaliśmy go na schwał i w morską cisnęliśmy toń. Już na krawędzi statek mknął i nie wiem kto nas wtedy wiódł, że dało się obrócić go i uciec z tych przeklętych wód. ref) Bo statek nasz płynął aż na morza skraj             e D e a nasz kapitan ślepo wierzył, że                                   G D G za krańcem świata czeka na nas piekło albo raj       a H C D G ale już nas tam nie zabierze, nie!                                  a H e 6) Wróciwszy na kochany ląd, przeklęty sprzedaliśmy jacht ze złotem każdy odszedł stąd pożegnaliśmy przygód smak Bo pieprzyć prawdę, pieprzyć świat cel życia i przed śmiercią strach gdy złota mam na wiele lat a w ustach czuję rumu smak ref) I tylko nocą mnie nawiedza morza skraj     e D e a sen przerywa myśl natrętna, że                        G D e na końcu życia czeka piekło albo raj                   a H C D G i każdy dzień do tego celu zbliża mnie,              a H e i każdy dzień do tego celu zbliża mnie…            C D e e G D     e G D     e G D     e G D e

Na morza skraj Read More »

Głupi Mędrcy

Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Stryszewo, Trzech Króli 2018 Powiedziano nam że jakaś siła boska świat stworzyła i sklepienia wzniosła szczyt ale nikt z nas nie chciał bóstw igraszką zostać każdy z nas chciał udowodnić, że to mit Badaliśmy gwiazd miriady na sklepieniu, i daleko sięgnął teleskopów wzrok, odkryliśmy ku naszemu zaskoczeniu że aż dotąd umysł nam przesłaniał mrok Pojęliśmy że sklepienie to zmyślono bo od gwiazd nas dzieli ogrom świetlnych lat a układów planetarnych nieskończoność tworzy mlecznej drogi galaktyczny świat Okryliśmy że galaktyk są biliony każda pełna własnych niezliczonych słońc i że wszechświat wciąż się zwiększa, nieskończony od miliardów lat we wszystkie strony mkną Lecz im większy był świat w naszym rozumieniu tym się  w naszych sercach mniejszy stawał Bóg i ku im większemu kosmos pchał zdumieniu tym go prościej każdy wytłumaczyć mógł Wiedzieliśmy już co czym jest i czym było w naukowe ramy upchnęliśmy świat lecz dla boga miejsca w nich nie wystarczyło bo zabrakło mu dowodów, liczb i dat Ale kilku z nas doznało wnet olśnienia gdyśmy spoglądali w zbiór odległych gwiazd że to zgubiliśmy z naszych pól widzenia o czym cały wszechświat świadczy wobec nas Pojęliśmy patrząc w przestrzeń tą bezkresną pojęliśmy i uwierzyliśmy, że cały wszechświat jest dowodem na obecność tego, co przez gwiazdy do nas mówić chce. Ref)     Ruszyliśmy za tej gwiazdy lśnieniem przynaglani swym sumieniem Głupi mędrcy, którzy bez dowodów wbrew logice prą do przodu A my chcemy dalej iść przed siebie nasz drogowskaz lśni na niebie Iść będziemy choćby całe lata aż nam zalśni król wszechświata Wnet zabrzmiały zewsząd głosy innych mędrców w nich szyderczy śmiech, zdumienie oraz złość że pomimo lat rozwoju i postępu wiarę zabobonom może dawać ktoś Choć teorie abstrakcyjne, coraz nowe jawią się im jako prawda oraz fakt potrząsali głową z każdym naszym słowem nieświadomi dokąd nasz prowadzi trakt Próbowali nas zatrzymać, tak jak gdyby straty paru mędrców wielce było żal lecz my okryliśmy, że na ziemię przybył ktoś o wiele większy niż wszechświatów  dal Choć przeszkody nieraz wiarą nam zachwieją choć stracimy gwiazdę z oczu w chmurne dni, iść będziemy, bez wytycznych, lecz z nadzieją bo to światło teraz w naszych sercach lśni. Ref)     Ruszyliśmy za tej gwiazdy lśnieniem przynaglani swym sumieniem Głupi mędrcy, którzy bez dowodów wbrew logice prą do przodu A my chcemy dalej iść przed siebie nasz drogowskaz lśni na niebie Iść będziemy choćby całe lata aż nam zalśni król wszechświata

Głupi Mędrcy Read More »

Miasto w cieniu gruszy (Ballada o Międzychodzie)

Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Stryszewo, 15.12.2017 kapodaster IV (cis-mol) 1) Jest kraina, co wędrowców zauroczy,                         a G gdzieś w zachodniej części Polski, Słowian kraju,       a G między białym brzegiem morskim na północy,           C G a koroną gór na południowym skraju.                           C G Tam w rzeźbionych przez lodowca kły łożyskach       a G setka jezior lustra czyste rozpościera,                            a G tam w wędrówce swej odwiecznej słońce błyska,     C G gdy z przestworzy w starej Warty nurt spoziera.         C G Tam w Noteckiej Puszczy hasa zwierz wszelaki          a G a i wykwita bór w strzelistych dumnych drzewach,       a G C tam w Koleńskich Dębach gniazda wiją ptaki              C G i wraz z nimi chyży wiatr wśród liści śpiewa.                C G Tam cudami tymi zewsząd otoczone                             a G ludzki ród odnalazł miłe sobie gniazdo,                        a G tam wyrasta między rzeką a jeziorem                           C G C zbudowane w cieniu gruszy piękne miasto.                 F G a (E) ref) Szumią krople, pluszczą krople, kapią krople z kapelusza,       E a E a E a d C G  czas przemija, czas ucieka, niestrudzenie stoi grusza.                       G a G a G a d C G O czym myślisz, o rybaku, kiedy sieci swoje suszysz,                        C F C G widząc jak mijają lata w twoim mieście w cieniu gruszy?                  a F G a F G a O czym myślisz, o rybaku, kiedy sieci swoje suszysz,                        C F C G widząc jak mijają lata w twoim mieście w cieniu gruszy?                  a F G a F G a 2) Tam dzień biegnie w firmach, sklepach, domach, szkołach, tam od lat najlepsze tworzy się przetwory, tam brzmi dźwięcznie dzwon na smukłych dwóch kościołach, tam w jeziora wodach mienią się kolory. Tam na rynku rybak suszy swoje sieci, tam wśród gasek co dzień tętni ludzkie życie, a wieczorem latarń szereg złoto świeci, oświetlając w śnie spowite kamienice. Tam od wieków artezyjskie płyną zdroje, co w laufpompy kran żeliwny raz schwytane niestrudzenie ludzi wodą zdrową poją, niosąc bogactw ziemi skarby nieprzebrane. Tam Kościuszki Plac potężny dąb ocienia, na Lipowcu zaś Kasztanów rząd się puszy, tam odchodzą w dal kolejne pokolenia odliczane pluskiem kropel w liściach gruszy. ref. 3) Jest na drodze gdzieś z Berlina do Warszawy miejsce przybyć, odejść, sporów i sojuszy, przesuwanych granic, i potyczek krwawych, pamięć o nich nosi miasto w cieniu gruszy. Choć mnie targał wiatr po niezliczonych miejscach, choć mnie nosił los po wschodzie i zachodzie, i choć nie wiem, gdzie mnie zagna życia ścieżka, zawsze będziesz w moim sercu… Choć mnie targał wiatr po niezliczonych miejscach, choć mnie nosił los po wschodzie i zachodzie, i choć nie wiem, gdzie mnie zagna życia ścieżka, zawsze będziesz w moim sercu Międzychodzie.

Miasto w cieniu gruszy (Ballada o Międzychodzie) Read More »

Samson

Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Międzychód 2017 d  a C d     d C a d     d a C d      d C a d 1) „Z tego, co spożywa, wyszło pożywienie,       d a C d z tego, co tchnie grozą, słodycz wydobyto.        d a d Prawdę odszukajcie w słowach tych ukrytą:      d a C d zakład warty świeczki, stawka w dobrej cenie!” d a d Samson pieści żonę, członki mu goreją         d C a d wbrew bożemu prawu, gwoli pożądania.     d C a d Siedem dni wesela, siedem dni poznania!   d C a d W trwałość ulotności syci się nadzieją.        d C a d „Jeśli mnie miłujesz zdradź mi tajemnicę!”          F C G0 d Siedem dni upojnych, siedem dni wahania…        F C G0 d Serce nie okłamie, rozkosz myśl pochłania,        F C G0 d Samson rozwiązanie daje Filistynce.                    F C G0 d „Cóż lwa grozą bije, a cóż miód słodyczą?”                         d a C d Sędzia płaci zdradę w płaszczach krwią zbroczonych.    d C a d Siedem dni ułudy, siedem dni zdradzonych!                      F C G0 d Szczęście zaorano jego jałowicą!                                          F g B A7 Biegną szczute lisy, Płoną w Tibnie pola,                        d B C d    B C    d B C A gore ogień zemsty, gniewu, bezsilności.                         A B C B A Żona wiarołomna wraz z kochankiem kona,                  d B C d     d B C d Samson w mrok zapada w krwi skąpawszy złości.       d C d C     d C a D   2) Z tego, co spożywa, wyszło pożywienie, z tego, co tchnie grozą, słodycz wydobyto. Młode lwy podrosły, z plastrów miód wypito, źródło z mroków śmierci dźwiga ciała brzemię. Wygasł gniewu ogień, popiół w pustej duszy, kurz na ścieżkach Gazy krok bezsilny wzbija. Tam głodnego męża nierządnica mija, tam bezwiednie Samson za przekąską ruszy. Jedna noc, by ciałem pustkę duszy sycić, wyssać rozkosz z łupin bezimiennej lalki, zdusić głód swych członków jak pragnienie walki. Słabość jego –  mocą chcących go pochwycić. Lecz w azylu łoża tknie go blask księżyca, przeczuć dzwon drażliwy zburzy sen głęboki. Mrok ukrywa wrogów, ale tłumi kroki i uchodzi wrogom siły tajemnica. Samson Bramę Gazy dźwiga ponad ziemię, myśl stłumioną trzeźwi rześki powiew nocy. Na wierzchołku góry zrzuca z ramion brzemię i choć znowu wolny, mroczną drogą kroczy. 3) Z tego, co spożywa, wyszło pożywienie, z tego, co tchnie grozą, słodycz wydobyto. Lew ryczący krąży, wciąż go nie zabito, miodu brak, a duszę dręczy wciąż pragnienie. Ciężko ciągnąć wnioski, kiedy wre ochota. „Jeśli mnie miłujesz, prawdę zdradź Samsonie!” Miłość go upaja, woń jej sędzia chłonie. „W moich włosach miła! W moich włosów splotach!” Pierś Dalili krągła nad Samsona głową, mocarz snem zmożony, twarz wtulona w łono. Dłoń jedwabna gładzi postać umięśnioną, ale powab dziewki nową zdradę chowa. Delikatnie błyska brzytwa w blasku świecy, na posadzce włosy się gromadzą w splotach. Przez drzwi uchylone w cieniu wielkich kotar uzbrojona zgraja do komnaty śpieszy. „Idą Filistyni!” Samson się podnosi. Zamach bierze, ale starczo drżą mu dłonie. Spójrz!  Dalila liczy złoty monet stosik, gdy ty pod ciosami padasz nieprzytomnie.   4) Tobą pożywiło się twe pożywienie, grozą tchnęło w ciebie, to coś zwał słodyczą. Pragnąc wszystko zdobyć, osiągnąłeś nicość, niezabity ciebie lew ugodził w ciemię. Drwi z twej bezsilności głosów chór, Samsonie, nie odnajdziesz światła, uwięziony w nocy. Już nie ujrzą pokus wydłubane oczy, nie pogładzą piersi w łańcuch skute dłonie. W twej ślepocie tylko wsłuchać ci się w głosy, w zbitym mule wspomnień korytarze drążyć i odnaleźć drogę, którą miałeś dążyć, nim ci żądzy bielmo przesłoniło oczy. Cicho brzmi szept prośby, skruchy i pokory: Samson zadrżał, świadom wagi swego losu i z łysiny rosną nowe pędy włosów, pada lew, miód kapie, drżą niewoli mury. Naprężywszy mięśnie marmur gnie łańcuchem. Tracą pion kolumny, pada grad sklepienia . Wróg pod gruzem skonał – deszcz zaświadczy skruchę: świadek szybkiej śmierci, świadek odkupienia.

Samson Read More »