Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Międzychód 2017
d a C d d C a d d a C d d C a d
1) „Z tego, co spożywa, wyszło pożywienie, d a C d
z tego, co tchnie grozą, słodycz wydobyto. d a d
Prawdę odszukajcie w słowach tych ukrytą: d a C d
zakład warty świeczki, stawka w dobrej cenie!” d a d
Samson pieści żonę, członki mu goreją d C a d
wbrew bożemu prawu, gwoli pożądania. d C a d
Siedem dni wesela, siedem dni poznania! d C a d
W trwałość ulotności syci się nadzieją. d C a d
„Jeśli mnie miłujesz zdradź mi tajemnicę!” F C G0 d
Siedem dni upojnych, siedem dni wahania… F C G0 d
Serce nie okłamie, rozkosz myśl pochłania, F C G0 d
Samson rozwiązanie daje Filistynce. F C G0 d
„Cóż lwa grozą bije, a cóż miód słodyczą?” d a C d
Sędzia płaci zdradę w płaszczach krwią zbroczonych. d C a d
Siedem dni ułudy, siedem dni zdradzonych! F C G0 d
Szczęście zaorano jego jałowicą! F g B A7
Biegną szczute lisy, Płoną w Tibnie pola, d B C d B C d B C A
gore ogień zemsty, gniewu, bezsilności. A B C B A
Żona wiarołomna wraz z kochankiem kona, d B C d d B C d
Samson w mrok zapada w krwi skąpawszy złości. d C d C d C a D
2) Z tego, co spożywa, wyszło pożywienie,
z tego, co tchnie grozą, słodycz wydobyto.
Młode lwy podrosły, z plastrów miód wypito,
źródło z mroków śmierci dźwiga ciała brzemię.
Wygasł gniewu ogień, popiół w pustej duszy,
kurz na ścieżkach Gazy krok bezsilny wzbija.
Tam głodnego męża nierządnica mija,
tam bezwiednie Samson za przekąską ruszy.
Jedna noc, by ciałem pustkę duszy sycić,
wyssać rozkosz z łupin bezimiennej lalki,
zdusić głód swych członków jak pragnienie walki.
Słabość jego – mocą chcących go pochwycić.
Lecz w azylu łoża tknie go blask księżyca,
przeczuć dzwon drażliwy zburzy sen głęboki.
Mrok ukrywa wrogów, ale tłumi kroki
i uchodzi wrogom siły tajemnica.
Samson Bramę Gazy dźwiga ponad ziemię,
myśl stłumioną trzeźwi rześki powiew nocy.
Na wierzchołku góry zrzuca z ramion brzemię
i choć znowu wolny, mroczną drogą kroczy.
3) Z tego, co spożywa, wyszło pożywienie,
z tego, co tchnie grozą, słodycz wydobyto.
Lew ryczący krąży, wciąż go nie zabito,
miodu brak, a duszę dręczy wciąż pragnienie.
Ciężko ciągnąć wnioski, kiedy wre ochota.
„Jeśli mnie miłujesz, prawdę zdradź Samsonie!”
Miłość go upaja, woń jej sędzia chłonie.
„W moich włosach miła! W moich włosów splotach!”
Pierś Dalili krągła nad Samsona głową,
mocarz snem zmożony, twarz wtulona w łono.
Dłoń jedwabna gładzi postać umięśnioną,
ale powab dziewki nową zdradę chowa.
Delikatnie błyska brzytwa w blasku świecy,
na posadzce włosy się gromadzą w splotach.
Przez drzwi uchylone w cieniu wielkich kotar
uzbrojona zgraja do komnaty śpieszy.
„Idą Filistyni!” Samson się podnosi.
Zamach bierze, ale starczo drżą mu dłonie.
Spójrz! Dalila liczy złoty monet stosik,
gdy ty pod ciosami padasz nieprzytomnie.
4) Tobą pożywiło się twe pożywienie,
grozą tchnęło w ciebie, to coś zwał słodyczą.
Pragnąc wszystko zdobyć, osiągnąłeś nicość,
niezabity ciebie lew ugodził w ciemię.
Drwi z twej bezsilności głosów chór, Samsonie,
nie odnajdziesz światła, uwięziony w nocy.
Już nie ujrzą pokus wydłubane oczy,
nie pogładzą piersi w łańcuch skute dłonie.
W twej ślepocie tylko wsłuchać ci się w głosy,
w zbitym mule wspomnień korytarze drążyć
i odnaleźć drogę, którą miałeś dążyć,
nim ci żądzy bielmo przesłoniło oczy.
Cicho brzmi szept prośby, skruchy i pokory:
Samson zadrżał, świadom wagi swego losu
i z łysiny rosną nowe pędy włosów,
pada lew, miód kapie, drżą niewoli mury.
Naprężywszy mięśnie marmur gnie łańcuchem.
Tracą pion kolumny, pada grad sklepienia .
Wróg pod gruzem skonał – deszcz zaświadczy skruchę:
świadek szybkiej śmierci, świadek odkupienia.