tekst: Marek Kaczkowski, z tomiku „Wiersze Lodu i Ognia”
muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka
Spójrz na bezkresy białe i ponure, e
widzisz jak bladość malują na twarzach? e h
Bezbrzeżna przestrzeń tam, w Kraju za Murem e a h e
przecież spokojna, więc czemu przeraża? e h e
W wamsach i skórach bezpieczny się czujesz,
uśpiony ciepłem zbyt długiego lata,
gdy już w powietrzu złowieszczo wibruje,
zimne, mordercze tchnienie antyświata.
Bezwzględny obraz złowróżbnych kontrastów
wyraźniej widać tu, na Muru szczycie.
Przed Tobą rychłej hekatomby zwiastun
za Tobą nasze błahe, mrówcze życie:
2)
Ludzie w ich błogiej codziennej udręce, e C G D
w prostych marzeniach, w pogoni za szczęściem. e C G D
Lordowie ufni w grę, która się toczy, a G e D
snujący wizje zwycięstw i wszechmocy. a e C D e
Zbożni septoni, zbrojni w słowa Wiary.
Łupiący zbóje, złupione ofiary.
Dzielni, szlachetni lub podli rycerze.
Kupcy odziani pieniądza pancerzem.
Złote pałace na wyniosłych stokach C G D e
Dziewki i zbiry w zaułkach, w rynsztokach. C G H e
Kowale żalu i karczmarze nędzy, C G D e
septy rozpaczy, wojenni włóczędzy. C e C D e (C D e)
W pajęczej sieci spraw, dążeń, nadziei,
w bezwiednych szlakach własnych odysei.
W szczerych pragnieniach i w przepastnych złościach
w szlachetnych walkach, w pustych namiętnościach.
W wojnach o schedy, w nieustannych bojach
a po nich w klęskach, w triumfach lub pokojach.
Na wyspach szczęścia, w odmętach zwątpienia,
W spokojnych falach, w zwodniczych złudzeniach.
Czasem w leniwej sielance oraczów,
częściej w zgryzocie, w chorobie i w płaczu.
W ciągłej litanii złorzeczeń i knowań,
klęsk nieuchronnych, wiecznych rozczarowań.
W wyrokach bogów, komet, przepowiedni,
w chwilach odświętnych i w chwilach powszednich.
W mrowisku życia, w korytarzach losu,
w niezłomnym rytmie owadzich kosmosów.
3)
I jak mogliśmy uwierzyć tak łatwo,
że to na zawsze rzeczywistość dana?
O ten mdły opar, o to brudne światło
będziemy jeszcze błagać na kolanach.
Gdy już nas wyrwie z niemego letargu,
złudnej pewności zastanego świata,
Inwazja Innych, Wędrowców i snarków
co gdzieś za Murem wzbierała przez lata.
I za ten żywot marny i pokraczny,
trzeba nam będzie cenę krwi zapłacić.
Wszystko co przyszło wysiłkiem nieznacznym,
szczerze się ceni dopiero gdy traci.