Piosenki

3.11. Powstańcie jeźdźcy Rohanu

autor: Rohirrimowie wykonał: Theoden spisał: J.R.R.Tolkien, „Władca Pierścieni”, księga III, rozdział 6 przełożyli: Marcin 'Mithgaraf’ Niewalda i Marcin 'Baltazar’ Gąbka umuzycznił: Marcin 'Mithgaraf; Niewalda wstęp A …A …A … A… A Wstańcie już, powstańcie  (3x) a     G               (5/4) Jeźdźcy Rohanu D a Potworne rzeczy budzą się (3x) a     G Czerń na wschodzie D a Siodłajcie konie, bierzcie róg w dłonie, F  e   F   e (4/4) Eorlingowie Gotujcie się! F  e        a instrumental a   D   A   D Wstańcie już, powstańcie  (3x) a     G               (5/4) Jeźdźcy Rohanu D a Okropne rzeczy budzą się (3x) a     G Rzeź i ogień D a Włócznie stępimy, tarcze skruszymy F  e   F   e (4/4) Dzień krwawy spieszy, dzień  ostrych mieczy F  e   F   e Z brzaskiem pospołu, czas do Gondoru F  e   F   e Gotujcie się F  e        a Siodłajcie konie, bierzcie róg w dłonie, Eorlingowie Gotujcie się! instrumental a   D   A   D Włócznie stępimy, tarcze skruszymy Dzień krwawy spieszy, dzień  ostrych mieczy Z brzaskiem pospołu, czas do Gondoru Gotujcie się Siodłajcie konie, bierzcie róg w dłonie, Eorlingowie Gotujcie się! zakończenie /wyciszanie A   A    A   A   Arise now, arise, Riders of Théoden! Dire deeds awake: dark is it eastward. Let horse be bridled, horn be sounded! Forth Eorlingas! Arise, arise, Riders of Théoden! Fell deeds awake: fire and slaughter! Spear shall be shaken, shield be splintered, a sword-day, a red day, ere the sun rises! Ride now, ride now! Ride to Gondor! Let horse be bridled, horn be sounded! Forth Eorlingas! Arise, arise! Spear shall be shaken, shield be splintered, a sword-day, a red day, ere the sun rises! Ride now, ride now! Ride to Gondor! Forth Eorlingas! Let horse be bridled, horn be sounded! Forth Eorlingas! Arise, arise!

3.11. Powstańcie jeźdźcy Rohanu Read More »

5.6. Lebennin

tekst: fragment elfickiej pieśni o Lebennin, śpiewany przez Legolasa spisał: J. R. R. Tolkien, „Władca Pierścieni:, księga V, rozdział 9: „Ostatnia Narada” przełożył: Marcin 'Baltazar’ Gąbka muzyka: Marcin Niewalda 'Mithgaraf’ ad libitum, wiele powtórzeń Srebrem rzeki płyną od Celos do Erui                 a G… wśród zielonych łąk Lebennin                              a A D A…. Tu wysoko rosną trawy. W wietrze od morza     a G… białe lilie się kołyszą. I drżą złote dzwonki mallosu i alfirin wśród zielonych łąk Lebennin                                a A D A…. w wietrze od morza.                                                  a po angielsku: Silver flow the streams from Celos to Erui In the green fields of Lebennin! Tall grows the grass there. In the wind from the Sea The white lilies sway, And the golden bells are shaken of mallos and alfirin In the green fields of Lebennin, In the wind from the Sea!

5.6. Lebennin Read More »

6.1. W zachodnich krajach

wykonał: Samwise Gamgee na podstawie poezji Bilba Bagginsa spisał: J. R. R. Tolkien, księga VI, rozdział 1: „Wieża nad Cirith Ungol” przełożył: Marcin 'Baltazar’ Gąbka muzyka: Marcin 'Mithgaraf’ Niewalda 1) W zachodnich krajach słońce lśni,             Gis …  A … Gis …. A (tylko te nuty) być może kwitnie krzew pączkują drzewa, nurt się skrzy i zięby słychać śpiew. A może trwa bezchmurna noc                    Gis/E … A/Fis …  (tylko te nuty) gdy rozhuśtany buk elfickie gwiazdy w drzewny włos                E fis E fis  (akordy) jak biały klejnot wplótł.                                  E fis E fis  H Ref. A może trwa bezchmurna noc             E    fis    E/Gis    A gdy rozhuśtany buk                                        E/H    H elfickie gwiazdy w drzewny włos                E    fis    E/Gis    A jak biały klejnot wplótł                                  E/H    H 2) Choć leżę tu gdzie drogi kres                 Gis …  A … Gis …. A (tylko te nuty) i mrok spowija mnie                                      Gis/E … A/Fis …  (tylko te nuty) za cieniem wielkich, silnych wież,              E fis E fis  (akordy) na gór strzelistych tle.                                  E fis E fis  H Ref. To słońce wzejdzie ponad cień           E    fis    E/Gis    A | i gwiazd nie minie blask,                               E/H   H | nie powiem, więc, że minął dzień               E    fis    E/Gis    A | (2x) i nie pożegnam gwiazd!                                E/H   H | … bezchmurna noc …                                       E fis E  fis … … pączkują drzewa … … elfickie gwiazdy … … biały klejnot … … kwitnie krzew … … słońce lśni … … w zachodnich krajach                                    E … fis … E po angielsku: 1) In western lands beneath the Sun                   Gis …  A … Gis …. A (tylko te nuty) the flowers may rise in Spring, the trees may bud, the waters run, the merry finches sing. Or there maybe ’tis cloudless night                     Gis/E … A/Fis …  (tylko te nuty) and swaying beeches bear the Elven-stars as jewels white                            E fis E fis  (akordy) amid their branching hair.                                       E fis E fis  H Ref) Or there maybe ’tis cloudless night             E    fis    E/Gis    A and swaying beeches bear                                     E/H    H the Elven-stars as jewels white                             E    fis    E/Gis    A amid their branching hair.                                       E/H    H 2) Though here at journey’s end I lie                    Gis …  A … Gis …. A (tylko te nuty) in darkness buried deep,                                        Gis/E … A/Fis …  (tylko te nuty) beyond all towers strong and high,                      E fis E fis  (akordy) beyond all mountains steep,                                  E fis E fis  H Ref) above all shadows rides the Sun                 E    fis    E/Gis    A | and Stars for ever dwell:                                         E/H   H | I will not say the Day is done,                                 E    fis    E/Gis    A | (2x) nor bid the Stars farewell.                                      E/H   H | …cloudless night…                                                    E fis E  fis … …the trees may bud… …the Elven-stars… …jewels white… …the flowers may rise… …rides the Sun… …in western lands…                                                   E … fis … E

6.1. W zachodnich krajach Read More »

Mur (Wiersze lodu i ognia)

tekst: Marek Kaczkowski, z tomiku „Wiersze Lodu i Ognia” muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka Spójrz na bezkresy białe i ponure,                e widzisz jak bladość malują na twarzach?                 e h Bezbrzeżna przestrzeń tam, w Kraju za Murem       e a h e przecież spokojna, więc czemu przeraża?   e h e W wamsach i skórach bezpieczny się czujesz, uśpiony ciepłem zbyt długiego lata, gdy już w powietrzu złowieszczo wibruje, zimne, mordercze tchnienie antyświata. Bezwzględny obraz złowróżbnych kontrastów wyraźniej widać tu, na Muru szczycie. Przed Tobą rychłej hekatomby zwiastun za Tobą nasze błahe, mrówcze życie: 2) Ludzie w ich błogiej codziennej udręce,                               e C G D w prostych marzeniach, w pogoni za szczęściem. e C G D Lordowie ufni w grę, która się toczy,                                    a G e D snujący wizje zwycięstw i wszechmocy.                              a e C D e Zbożni septoni, zbrojni w słowa Wiary. Łupiący zbóje, złupione ofiary. Dzielni, szlachetni lub podli rycerze. Kupcy odziani pieniądza pancerzem. Złote pałace na wyniosłych stokach                         C G D e Dziewki i zbiry w zaułkach, w rynsztokach. C G H e Kowale żalu i karczmarze nędzy,                             C G D e septy rozpaczy, wojenni włóczędzy.                         C e C D e (C D e) W pajęczej sieci spraw, dążeń, nadziei, w bezwiednych szlakach własnych odysei. W szczerych pragnieniach i w przepastnych złościach w szlachetnych walkach, w pustych namiętnościach. W wojnach o schedy, w nieustannych bojach a po nich w klęskach, w triumfach lub pokojach. Na wyspach szczęścia, w odmętach zwątpienia, W spokojnych falach, w zwodniczych złudzeniach. Czasem w leniwej sielance oraczów, częściej w zgryzocie, w chorobie i w płaczu. W ciągłej litanii złorzeczeń i knowań, klęsk nieuchronnych, wiecznych rozczarowań. W wyrokach bogów, komet, przepowiedni, w chwilach odświętnych i w chwilach powszednich. W mrowisku życia, w korytarzach losu, w niezłomnym rytmie owadzich kosmosów. 3) I jak mogliśmy uwierzyć tak łatwo, że to na zawsze rzeczywistość dana? O ten mdły opar, o to brudne światło będziemy jeszcze błagać na kolanach. Gdy już nas wyrwie z niemego letargu, złudnej pewności zastanego świata, Inwazja Innych, Wędrowców i snarków co gdzieś za Murem wzbierała przez lata. I za ten żywot marny i pokraczny, trzeba nam będzie cenę krwi zapłacić. Wszystko co przyszło wysiłkiem nieznacznym, szczerze się ceni dopiero gdy traci.

Mur (Wiersze lodu i ognia) Read More »

Drzewo pieśniarzy

Marcin 'Baltazar’ Gąbka, 05.11.2024 W teraźniejszym mieście przyszłości, w ciasnym mieście globalnej wioski, w gęstej miejskiej przestrzeni cyfrowej, w sieci ulic światłowodowej zostało tylko kilka żywych drzew. Osmolonych od spalin oddechu, wymijanych przez tryby pośpiechu, wzrastających nieśpiesznie ku niebu wśród bilbordów klikbajtów i trendów, niepochopnie świat obserwujących, soku treścią ożywczą łączących sieć korzeni co gości w przeszłości z gałęziami co prą ku przyszłości. Drzewo pieśniarzy, drzewo pieśniarzy! Szumi wbrew obronnym murom ścian wieżowców przed wiatrami cichych refleksji. Rośnie wbrew infrastukturom sztucznych ozdób z fabryk sztucznej inteligencji. Nuci wbrew zatkanym uszom przez słuchawki rolek, trendów, newsów bez treści. Śpiewa wbrew przechodniów sznurom, przeganianych stresem aby czas w czasie zmieścić. Drzewo pieśniarzy, drzewo pieśniarzy! Czasem związany ekranem przechodzień głową w pień jego chropawy ugodzi, ekran upuści co zmysłów powrozem. Podniesie swe oczy na moment by ujrzeć, zadumnie się krótko przelotnie i pójdzie. Czasem turysta tryby zostawi, oknem urlopu skoczy na trawę, dzikość konarów w zachwyt go wprawi. Z drzewem selfi więc strzeli – niech słynie! W śpiesznych kliknięć galerii zaginie. Czasem zmęczony miastem mieszkaniec dotknie, posłucha, poczuje, przystanie: małą gałązkę cichutko ułamie. Pieśni pęd wolnorosły pogładzi, szczep w donicy domostwa zasadzi. Wyrośnie jeszcze jedno z żywych drzew i człowiek będzie nosił jego śpiew. W sieci ulic światłowodowej w gęstej miejskiej przestrzeni cyfrowej w ciasnym mieście globalnej wioski W teraźniejszym mieście przyszłości Może ktoś go usłyszy zrozumie może wraz z nim pieśń swą zaszumi.

Drzewo pieśniarzy Read More »

Walentynka popielcowa

https://fb.watch/vLimqdJsta/ tekst i muzyka: Marcin 'Baltazar; Gąbka 14.02.2024 (Walentynki i Środa Popielcowa w jednym dniu) 1) Luty nie kwitnie różami: luty jesiennie się szarzy. Niebo popiołem się plami, popiół osiada na twarzy. Lepszy dzień jeden miłości niż dni czterdzieści pokuty, lecz w sercu moim zagościł półmrok popiołem osnuty. ref) Pachnący list weź ze skrzynki, otwórz nim w proch się obrócisz: dziś, właśnie dziś walentynki prochem Popielec przyprószył. 2) W kartkach pożółkłych brewiarza święty Walenty dziś ginie, dziś też, jak kościół powtarza, Mesjasz ma iść na pustynię. Róże zostawił Walenty, listy z wyznaniem miłości; Chrystus popioły nam wręczył oraz zachętę by pościć. ref) 3) Serce posypię popiołem, niech popielcowo szarzeje: kiedyś jak róża czerwone, dziś bijąc traci nadzieję. Zatem dziś w ręce niczyje daru takiego nie wręczę, chyba, że róża przebije proch który tłamsi to serce. ref)

Walentynka popielcowa Read More »

Ballada o wędrówce Mędrca Baltazara

Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Stryszewo 27.12.2022 kapodaster IV (cis-mol) a     d a G a    (x 2) 1) Tak już czasem bywa, że patrzących w gwiazdy                 a nie nasyca to, czym się nasyca wokół każdy.                      d a G a Nie  znajdują szczęścia w ludziach i zdarzeniach,              a poszukując ciągle sensu ziemskiego istnienia.                   d a G a Matka mnie uczyła w niebo głos kierować,                                        d C d a więc w kosmosu toń wpatrzony w noc szeptałem słowa,               d a G a w dzień zaś, pośród ludzi zapatrzonych w ziemię,                           d C d a w samotności się błąkałem, taszcząc pytań brzemię.                     d a G a Aż spotkałem mistrzów, co mi ukazali                                   a G a G a tę jedyną gwiazdę, lśniącą jak drogowskaz w dali,           a G C G a G a obiecując szczęście wieczne za nagrodę,                             a G a G a gdy zostawię marność życia, idąc za nią w drogę.             a G C G a G a Zebraliśmy astrologów karawanę                                           d C d a i na zachód ruszyliśmy w strony obiecane,                          d C d a C G a różnobarwni, ale jednej myśli wierni,                                   d C d a śpiew na ustach niosąc i wspólnotę serc płomiennych. d C d a C G a Pewnej nocy w drodze, w czasie mojej straży,                 a w nikłym świetle gwiazdy oglądałem śpiące twarze.      d a G a Odciśnięte na nich boleść i cierpienie                                    a pierwsze ziarna zwątpień w wiary mej zasiały ziemię.   d a G a Lecz za późno było bym zawrócił z drogi              ,                              d C d a wierząc że to nie przypadek wypchnął mnie za progi,    d a G a raz chwyconą wiarę w worek mirry kładąc,                        d C d a omijałem skrzyżowania, wierny gwiazdy śladom.            d a G a       (slow) ref. w miejscu spotkania czekał na nas zwykły dom                               F G a doświadczenie nazbyt namacalne                          F G a prawdy nader niepojętej                                           F G a obietnica niedostępnych wymiarów                      F G a odbita w matowym lustrze tkanki                           F G a wieczna potęga nakreślona łzą                                F G a na mokrym policzku dziecka                      F G a wiara w metafizyczny sens                        F G a podana na brudnej tacy materii               F G a a     d a G a    (x 2) 2) Pielgrzymując z pasją wracaliśmy społem,                          a grając w drodze pieśni wzniosłe, mocne i wesołe.          d a G a Napotkanym ludziom świadczyliśmy z żarem                    a o spotkaniu z wiecznym królem i o jego chwale.                              d a G a Lecz nocami oczu wciąż nie mogłem zmrużyć,                   d C d a pod natłokiem ciągłych pytań o sens mej podróży.        d a G a Niczym światło w liściach igrające z cieniem,                      d C d a w moim sercu bój toczyła wiara ze zwątpieniem.            d a G a Wciąż kochałem barwy, dźwięki karawany,                        a G a G a wciąż pragnąłem raju, który był mi obiecany,                    a G C G a G a ale coraz częściej szedłem na uboczu,                                  a G a G a łowiąc innych dróg bezmiary studnią czujnych oczu.      a G C G a G a Wielkie prawdy gwiazdy, wielka miłość Króla,                   d C d a zbyt koślawo odbijały się w pielgrzymki bólach.                               d C d a C G a Nazbyt długo kłamstwem sam syciłem siebie,                  d C d a jedną stopą tkwiąc na ziemi, drugą w złudnym niebie.  d C d a C G a     (slow) W końcu na decyzję trudną przyszła pora:                          a pożegnałem z  ciężkim sercem Kacpra i Melchiora          d a G a i ruszyłem, błądząc sam wśród skał i głazów,                     a bo nie miałem odtąd gwiazdy jako drogowskazu.           d a G a Już nie szukam prawdy wiecznej, niepojętej;                   d C d a wypatruję małych kwiatów szczęścia za zakrętem,         d a G a nie wie jednak umysł, kędy iść w nieznane,                       d C d a kiedy serce wciąż pracuje w rytmie karawany.                 d a G a Ciągle dźwięczą w duszy pieśni pielgrzymkowe,                                              a G a G a przez co trudno mi przemówić swoim własnym słowem             .              a G C G a G a Ciągle pachnie mirra w złoconej stajence,                                          a G a G a ale ja umyłem od niej swoje puste  ręce.                                           a G C G a G a Nie wiem jak nadrobić utracone lata                                     d C d a i czy znajdę kąt dla siebie pośród stepów świata,            d C d a C G a czy napotkam kogoś, kto podąży ze mną                            d C d a i pochodnią mi rozjaśni drogę moją ciemną?                     d C d a C G a     ref2) inni wciąż będą pamiętać tylko pierwszą część mej podróży       F G a słowem z ambon farbą na płótnach                                      F G a nutą w kolędach rzeźbą w stajenkach                                  F G a utkają relikwie świętego mędrca ze wschodu                   F G a króla Baltazara jednego z trzech                                              F G a a przecież nawet me imię to baśń                           F G a pergamin zachował tylko strzęp mojej drogi      F G a szukajcie mnie na myśli bezdrożach                       F G a gdzie znika utarty wiary szlak                                    F G a

Ballada o wędrówce Mędrca Baltazara Read More »

Fundamenty

tekst i muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka, 2020 – 21.03.2021 kapodaster II (fis-mol) 1) Wybudowałem pałac               a F G a G w koronie smukłych wież            a F G a (F G) Precyzja doskonała                       a F G a G wpisana w niego jest.                   a F G a We wrotach zaproszenie             d a na ścianach ikon śpiew                F G E w półmroku pod sklepieniem   d a F potęga siedmiu nieb.                   a F G a Lecz tam gdzie wsparte kolumn bazy     d a F E na których pałac trwa rozpięty                 d a F E wkopano w ziemię stare głazy                  a G a G Fundamenty.                                                  a G e a 2) W nich piękno i ohyda             b Fis Gis b Gis nieociosanych brył                        b Fis Gis b (Fis Gis) Więc ich surowy widok                b Fis Gis b Gis zgorszeniem wielu był.                b Fis Gis b Tak – ich potędze pałac                 dis b zawdzięczał duszę swą                 Fis Gis F Lecz ich istotą skała,                      dis b Fis i z niej ich hart się wziął.                b Fis Gis b W ich tajemności tkwiła chwała              dis b Fis F wciąż opiewana w księgach świętych    dis b Fis F gdyż krew poświęceń zespalała              b Gis b Gis fundamenty.                                                  b Gis f b 3) Z potęgą zaś pałacu                 h G A h A monarchów wykwitł blichtr        h G A h (G A) i wyssał szarym masom               h G A h A co niegdyś było ich.                       h G A h W wykwicie było piękno              e h lecz za nim szpetny cień              G A Fis co pchał ku fundamentom         e h G me myśli z dnia na dzień.             h G A h Ich kształt pozycje ścian wytyczał           e h G Fis i w ciasnej formie pałac pętał,                  e h G Fis Więc były wszelkich zmian granicą         h A h A fundamenty                                                   h A fis h 4) Aż z czasem sam zwątpiłem       c Gis B c B w konieczność ciężkich brył        c Gis B c (Gis B) i myśl się pojawiła                          c Gis B c B że błąd w nich zawsze tkwił       c Gis B c Usunąć fundamenty!                                   f c to się uczynić da,                                         Gis B G gmach przetrwa wszak nietknięty           f c Gis gdyż kościec ziemi trwa!                            c Gis B c Więc wgryzłszy się jak termit w skałę    f c Gis G spełniłem zamysł przedsięwzięty           f c Gis G i ścian potędze odebrałem                         c B c B fundamenty.                                                    c B g c 5) Lecz trząść się jęły łuki                  cis A H cis H i chylić piony ścian                          cis A H cis (A H) aż runął pałac hukiem                   cis A H cis H z nim wizja ma i plan.                    cis A H cis Gdy cień pałacu prysnął              fis cis tłum wkroczył w światła blask   A H Gis i wszedł na gruzowisko                fis cis A bo poznał nowy czas.                    cis A H cis I każdy sięgnął w ruin masę                       fis cis A Gis by znaleźć  własny skarb w odmętach   fis cis A Gis i począć wznosić na nim własne                cis H cis H fundamenty.                                                    cis H gis cis

Fundamenty Read More »

Kury Tanie (przeróbka „Cromwella”)

słowa: Marcin 'Baltazar’ Gąbka 2019, przeróbka „Cromwella” Jacka Kaczmarskiegomuzyka: Jacek Kaczmarski Idą na Londyn, idą kury tanie!                       eSiłą ich cena oraz lęk przed głodem.Lęk rodzi popyt, a popyt smażalnie;idą nakarmić chrześcijan chrześcijaniedrobiem miast mlekiem czy miodem!        C D E Bronią się jeszcze wciąż wegetarianie,nie tyle zdrowia żal im co kurczaków.Żal płynie z serca, a z serc zlitowanie,lecz nie litości pragną kury tanie:chcą równych praw i dla ptaków! Dowodem na to, że drób jest jedzony       a G  a G ajest rozrost sieci KFC okrutny:nie może bar ten zachować koronyskoro przez kury został osądzonyi sądzą go własne produkty!                       F G A Jak zwykle chaos jest przy tym i pieprznik,     a G  a G afolwark zwierzęcy karty wszak rozdziela,o swoją przyszłość troszczy się KFCi by usprawnić transport kurzych piersizatrudnia doń DHL-a.                                            F G A Tiry siadają na kołach sflaczałych:                         etransportów drobiu wreszcie kres nastanie!Dla zniewolonych zwierząt wzór wspaniały –opony świnie wszak poprzegryzałyi wielkie słychać gdakanie!                                      C D E Wszystko to wiary, nadziei jest znakiem               a G  a G agdy bar KFC nie ma już swej floty:wieprz się mianuje naczelnym zwierzakiem,świnie zdobyczne zżerają kurczaki,ofiary kurzej ślepoty!                                                F G A Idą na Londyn, idą kury tanie!                       e

Kury Tanie (przeróbka „Cromwella”) Read More »

Odłożyłem życie na potem

słowa i muzyka: Marcin 'Baltazar’ Gąbka, Niemcy, Bernau am Berin, 04.07.2019 Ref) Odłożyłem życie na potem               h G h i zamknąłem je w czarnej komodzie.        G G A h Odłożyłem życie na potem                        h G h by przeczekać je w źródlanej wodzie.      G G A h h h A 1) Przecież jutro wyciągnę je z głębi,                      D A wprawię struny w brzmień barwną symfonię,      e D A przecież przyjdzie czas wyjrzeć z przerębli          e h oceanu straconych szans wspomnień.                  e G Fis ref. 2) Przecież jutro odkurzę mu płytę,                       D A przecież gryf chwycę w skostniałe dłonie,          G G A h usta w twarzy z warstw skóry obmytej                  e h nazwą z wiarę początkiem mój koniec.                 e G Fis ref. 3) Przecież jutro przekręcę w nim klucze,            D A by nastroić, co tak wypaczone,                               G G A h przecież –  wierzcie – ja z toni powrócę,                e h gdy jej przesyt jak gąbka pochłonę.                       e G Fis ref. 4) Przecież jutro dobędę zeń brzmienia –            D A – za to jutro ,co dzieckiem wieczności.                 G G A h Na powierzchnię co wszak się nie zmienia          e h wyjdę jako topielec z ciemności.                            e G Fis Ref fin) I nie wierząc, że grać już nie umiem,        h G h dłonią płetwiastą gryfu nie chwycę,                      G G A h zakrztuszony powietrzem, zrozumiem                  h G h i w wieczystą zanurzę się ciszę.                              G G A h ref fin)

Odłożyłem życie na potem Read More »